W wydaniu Dziennik Bałtycki (22.01.2024) felieton bardzo trafnie oddający nasze myślenie o słabości partyjnej kandydatury na prezydenta. Konsekwentnie uważamy, że sprawy lokalne, troska o miasto, dobry kontakt z mieszkańcami, zanurzenie w lokalnej społeczności i sprawność działania są ważniejsze od partyjnych etykietek i decyzji central. I nadal uważamy, że zgłoszona przez PO kandydatura Tadeusza Szemiota – sympatycznego skądinąd człowieka – nie tylko nie gwarantuje zmiany, ale dokładnie odwrotnie.
„Nic nie wydaje mi się tak odległe od ludzkiej logiki, jak logika partyjna. Dlatego pomysł, gdy kilka lokalnych, nawet niewielkich, środowisk obywatelskich oddaje hołd lenny partii i prosi ją o protektorat i kandydata na prezydenta, wydaje mi się tak bardzo nietrafny, że bardziej się nie da. A tak się w Gdyni stało. Ci, którzy mówili o trzymaniu dystansu do partii – pobiegli do nich. Ci, którzy podkreślali jak ważna jest niezależność, uwikłali się w relację z podmiotem, gdzie zależność od struktur i central jest niezwykle silna. A przecież ta logika partyjna każe wystawiać kandydata, nawet na siłę, by proporzec z logiem był widoczny i widniał możliwie wysoko. Ta sama logika każe wystawiać kandydata, o którym wystawiający wiedzą, że poza skupieniem ludzi wokół flagi, sukcesu nie odniesie. Ta logika mówi na końcu: zmieńmy wiele, by nie zmieniło się nic.
Ekipa PO, która właśnie wystawiła jako swojego kandydata na prezydenta Tadeusza Szemiota, w 2018 roku, podobnie jak wcześniej, poparła kandydaturę obecnego prezydenta. I nie, że nie widzieli słabości tej prezydentury – widzieli. Nie, że zjawiska, które dziś ich niepokoją, wtedy nie istniały – bo istniały.
Co tu było o Gdyni? Niewiele. To po prostu partyjne szachy. Grali na siebie. Dziś partia mówi: gramy ostrzej i aktorzy wchodzą w nowe role. Ale znów grają na siebie.”
Z tego nie będzie żadnej zmiany.