Takie rzeczy tylko w Gdyni: miejska oficjalna strona internetowa w zakładce „CO NOWEGO” przynosi szokujące odkrycie: „Mieszkaniec ma prawo do informacji”. Gdy już wyjdziemy z pierwszego szoku, doczytamy, że „Prezydent Miasta Gdyni poinstruował urzędników, jak ważne jest informowanie mieszkańców na temat działań urzędu i podległych mu jednostek”. Ta niezwykła rewolucja myślowa zarządzających Gdynią i epokowa zmiana kosztowały nas jedynie … 1000 złotych – bo tyle wyniosła kara nałożona przez WSA na miejskich urzedników za odmowanie udostepniania dokumentacji, o którą prosiło Stowarzyszenie Rowerowa Gdynia im. Tomasza Milewskiego. Notabene, wcześniej rada miasta uznała skarge w tej sprawie za zasadną.

Gdyby ta informacja pojawiła sie na miejskiej stronie 1 kwietnia, uznalibyśmy ją za żart. A teraz?

Szanowni Państwo – okazało sie jednak, że mieszkaniec, nawet w Gdyni, ma prawo do informacji. Jak to dźwigniemy, jeszcze nie wiadomo.