Tak – jest drożej, mniej i wolniej. Ale uczciwie.
Nie – Gdyński Dialog nie będzie wieszać swoich materiałów wbrew prawu, bez pytania właścicieli o zgodę ani w miejscach, gdzie materiałów wieszać nie wolno.
Tak – bilboard kosztuje duże pieniądze, nie wszystkie są dostępne ani w miejscach, gdzie chcemy ani w terminach, których potrzebujemy. Ich druk i wyklejenie trwa.
Tak, zapytanie właściciela o zgodę na wywieszenie, skutkuje tym, że można dostać odmowę i ją uszanować.
Tak – kto nie pyta, nie dostanie odmowy, a zanim właściciel się zorientuje, już będzie po sprawie.
Tak – gdyńskie barierki przy ulicach, przejściach dla pieszych i w pasie drogowym są pozawieszane nielegalnie banerami dużych komitetów wyborczych.
Patrzymy na oblicze wiceprezydenta sąsiedniego miasta, który kandyduje do sejmiku i zakładamy, że doskonale wie, co się dzieje z jego banerami i że jego ludzie traktują Gdynie jako teren do podbicia i zajęcia siłą.
Patrzymy na kandydata KO z południowej części miasta, który zachowuje się, jakby oszalał i brał udział w konkursie na zawieszenie jak największej liczby banerów w nielegalnych miejscach.
Patrzymy na banery z wizerunkiem prezydenta Gdyni, przewodniczącej rady miasta oraz radnych Samorządności i to najlepsza odpowiedź na pytanie, dlaczego Gdynia wygląda jak wygląda.
Ktoś, kto nie umie wyegzekwować, by jego banery wywieszono zgodnie z prawem, nie jest w stanie niczego dopilnować w mieście.
Ktoś, kto macha lekceważąco na zwrócenie mu uwagi i odpowiada, że to nie zasłania widoczności i jest OK, pokazuje nam swój stosunek do przestrzegania zasad i prawa. Faulujemy, ale w słusznej sprawie – zdają się mówić gdyńscy włodarze. To przypomina twierdzenie dziecka „jak czegoś nie wolno, a się bardzo chce, to można”. I pewnie nieprzypadkowo dzieci nie dopuszcza się do rządzenia miastem.
Kandydaci ekipy rządzącej miastem nie tylko zezwalają na takie praktyki, ale niekiedy sami osobiście, własnymi rękami, je realizują – to symbol całkowitego upadku. I wiedzą też doskonale, że Straż Miejska, mimo wielokrotnych zgłoszeń, będzie tolerować tę sytuację albo dla swojego spokoju wyśle gdzieś pełne troski pismo z apelem. I tak minie czas do 7 kwietnia.
I nie będziemy tu wstawiać fotografii z nazwiskami tych ludzi, by ich nie promować. Mamy nadzieję, że po 7 kwietnia nielegalne materiały znajdą się na śmietniku, a te nazwiska – na śmietniku historii.
A my robimy swoje. Z szacunkiem do naszego miasta.